poniedziałek, 30 grudnia 2013

Rozdział 1 - Sekret.

Hermionę zbudziły promienie letniego słońca. Był gorący, wręcz upalny dzień. Przez ostatni miesiąc czuła się okropnie, nie wychodziła z domu, nie odbierała telefonów. Chyba właśnie tego potrzebowała: ciszy, spokoju, odpoczynku. Wciąż pamiętała o incydencie w klubie i nie mogła się pozbyć tego okropnego widoku. Za każdym razem, gdy zamykała oczy, widziała obraz tego okropnego mężczyzny. Jego oczy. Dzikie, wściekłe. Jego oddech na jej szyi. Zapach alkoholu. Od dawna porządnie się nie wyspała. Dręczyły ją koszmary. Nikt o tym nie wiedział, a ona sama nie miała pojęcia dlaczego nie poprosiła kogoś o pomoc. Chociaż Ginny, jej najlepszą przyjaciółkę. Nie chciała ich martwić. Nie chciała współczucia. Może nazwali by ją morderczynią? W końcu nawet się nie zawahała. Już dziś jedzie na Pokątną z przyjaciółmi. Nie mogą nic zauważyć, podejrzewać. Powiedziała im w końcu, że dopiero wróciła z wycieczki do Egiptu. Ona nigdy nie kłamała. Musiała wyglądać jak zwykle. Tylko dzisiaj. Zmusiła się do wstania z łóżka. O drżących nogach podeszła do toaletki i spojrzała na swoje własne odbicie. Cienie pod oczami były większe niż kiedykolwiek, skóra przeraźliwie jasna, a twarz chudsza niż zwykle. Doprowadziła się do porządku i już po chwili wyglądała o wiele lepiej. Miała ogromną nadzieję, że nic nie zauważą...

 *~*~*~*~*~*~*~*~*~*

-Hermiona!-krzyknęła Ginny i od razu pobiegła do przyjaciółki i przytuliła ją.
-Hej Ginny, gdzie Ron i Harry?-spytała ochrypłym głosem i wymusiła uśmiech.
-Są tam-powiedziała Ruda i wskazała na chłopaków.
Podeszły do nich, Harry od razu chciał ją przytulić, ale ta odruchowo się cofnęła. Chłopak nic nie powiedział tylko popatrzył na nią jakby chciał wwiercić się w jej myśli. Chwilę zastanawiała się dlaczego się odsunęła. Doszła do dwóch wniosków: albo nie jest jeszcze gotowa na dotyk jakiegokolwiek mężczyzny, albo nie chciała by wyczuł jej odstające kości. W końcu od dawna nic nie jadła i zdążyła już sporo schudnąć. Wciąż czuła niechęć do Rona... Niby rozstali się w zgodzie, ale nie mogła o nim zapomnieć. Stali tam chwilę, dopóki Ginny nie zaproponowała by poszli do lodziarni Floriana Fortescue. Podobno są tam najlepsze lody w całym magicznym świecie. Dawniej chodziły plotki, że w recepturze przekazywanej od pokoleń są nielegalne składniki, choć nikt nie wiedział jaka jest prawda. Hermiona sporo o tym czytała, więc wiedziała całkiem sporo. Z rozmyślań wyrwał ją fakt, że są już na miejscu. Zamówiła dwie gałki lodów miętowych, które zawsze uwielbiała. Zdziwiło ją, że teraz wydają się jej bez smaku. Później poszli do księgarni Esy Floresy, by kupić książki do następnej klasy. Wychodząc z księgarni wpadła na jakiegoś mężczyznę i runęła na ziemię razem z ogromną ilością książek. Kątem oka ujrzała platynową czuprynę i przez kilka sekund modliła się w duchu, by nie był to dobrze znany jej arystokrata.
-Uważaj jak chodzisz!-usłyszała i popatrzyła do góry.
Najwyraźniej Bóg nie wysłuchał jej próśb. Draco Malfoy - zadufany w sobie dupek, we własnej osobie. Spojrzał na nią swoim zimnym jak lód wzrokiem i zniknął wśród tłumu. Z pewnością chciała mu podziękować za to co dla niej zrobił, ale była tchórzem. Jeszcze nie teraz. Zdecydowanie nie teraz. Siedziała tak wśród książek na zimnym betonie i myślała, podczas gdy jej przyjaciele byli jeszcze w księgarni.

 *~*~*~*~*~*~*~*~*~*

Trochę dużo czasu już minęło. Ale napisałam to w dwa dni. Zwyczajnie mi się nie chciało, przepraszam. Nie wiem, czy mam kogo przepraszać, papa.
~Pani Filch.